czwartek, 24 lutego 2011

SKS

Nie najlepiej zaczęłam dzisiejszy dzień. To jeden z tych dni kiedy nie mogę na siebie patrzeć. Moje mieszkanie wygląda jak po spaleniu bo wszędzie pozostawiałam porozrzucane ciuchy, które równie szybko z siebie dzisiaj ściągałam jak zakładałam. Nienawidzę spodni! Tu się ciągnie, tam za ciasno, tu za szeroko, tam za długie nogawki….. masakra. Mam 9 par jeansów w szafie i nie mam co na siebie włożyć.  I pomyśleć, że kiedyś człowiek chodził wyłącznie w portkach. Pamiętam, jak byłam młodsza to zwracałam uwagę na to, że „mamuśki” chodzą tylko w spódnicach… myślałam – bez sensu… postarzają się tylko….. a dzisiaj świetnie je rozumiem. Wprawdzie nie jest ze mnie jeszcze mamuśka    ( w żadnym tego słowa znaczeniu tak się nie czuję) ale bez jeansowej spódniczki ani ruszJ Trza coś zacząć robić ze sobą bo znak czasu już wyraźnie chce się odkuć na mojej postaci. Obawiam się, że odkuwa się już i fizycznie i psychicznie.Ziemista cera, mętne spojrzenie, toporne upierzenie, życiowa apatia.... Teraz to się nazywa SKS-em. Nie można przecież wszystkiego tłumaczyć niedoczynnością tarczycy, brakiem słońca, jodu czy czegoś tam jeszcze.  Dopadł mnie więc SKS…Ale czy to będzie taki zły czas?....... http://www.youtube.com/watch?v=Y57S_Wus5jg :)

środa, 23 lutego 2011

Sobowtór

Kolejny zwyczajny dzień. Od rana myślę o tym moim blogu i formie jaką przybiera. Ktoś mi powiedział dzisiaj, że brzmi górnolotnie i może mieć problem z trafieniem do szerokiego grona odbiorców. Mój Boże! Ja nawet nie wiem czy on w ogóle do kogokolwiek trafi. Nawet nie wiem jeszcze jak się za to zabrać żeby ktokolwiek chciał czytać moje wypociny. Póki co robię to chyba tylko dla siebie- po to żeby spisać gdzieś to co  mi czasem do głowy przychodzi. Może kiedyś sama zrobię z tego pożytek, a może ktoś coś dzięki temu zrozumie?....jak przeczyta…..
Każdy z nas ma w sobie kogoś takiego jak sobowtór… ponoć…. gdzieś to ostatnio przeczytałam. Czasem ten ktoś doradza nam lepiej czasem gorzej…. Czasem jest niczym Anioł czasem jak chochlik na ramieniu. Ja mam na pewno takiego sobowtóra bo cholernie często walczę z czymś co jest we mnie i nie rozumiem swoich poczynań. Już nie wspomnę o niskiej wierze w swoje możliwości. Niewielu jest chyba szczęściarzy, którzy myślą inaczej. Kompleksy? Mam ich całe mnóstwo…. ale zachowam je dla siebieJ Wady? Kto ich nie ma? U mnie jedna potyka się o drugą i czasem doprowadzają niejedną osobę do czerwoności ( a ja zawsze wiem – co najważniejsze – kiedy to ma miejsce). Dlaczego więc mój chochlik doradza mi tak a nie inaczej? I dlaczego nie mam ochoty przyznawać się do winy?
Już wiem po co piszę tego bloga. To przecież jak nic moja autorefleksja. Niby coś komuś chcę wytłumaczyć ale tak naprawdę tłumaczę to sama sobieJ Kurczaki….. mądry Polak po szkodzie….nie łatwiej byłoby czegoś nie robić niż potem czegoś żałować…. i naprawiać błędy?
Może po roku pisania tych „mądrości” ( ten cudzysłów to dla podkreślenia samokrytyki) będę innym, lepszym człowiekiem? Przynajmniej dla innych….

wtorek, 22 lutego 2011

Takie tam .....refleksje

„...Młode, piękne i zadowolone z życia. Mieszkają w pałacykach z kochającymi rodzicami, których traktują jak swoją świtę. Mają wszystko, o czym marzą. Wycieczka dookoła świata, najnowszy model telefonu, kolejny samochód, dom nad morzem, zakupy w Paryżu czy Londynie – proszę bardzo! Najbliżsi spełniają wszystkie ich kaprysy, dlatego one nie muszą się martwić o przyszłość. O kim mowa? O współczesnych księżniczkach, które wykonują ten sam zawód przez całe życie – są córkami zamożnych rodziców…” Tak zaczyna się artykuł zamieszczony na jednym z internetowych portali ( http://partnerstwo.onet.pl/1638370,3500,1,artykul.html ).
Wypowiedzi bohaterek tego artykułu sprawiły, że poza tym, że zrobiło mi się niedobrze to jest mi  ich naprawdę żal. Poza zasobnym portfelem i materialnym blichtrem, którym tak uwielbiają się otaczać nie mają i w większości przypadków nie będą miały w życiu nic poza „chciwością” pseudo-przyjaciół oraz  usługującymi im i klnącymi na nie pod nosem służkami. Takie osoby często toleruje się a nie lubi- no chyba, że się jest równie płytkim jak one. Nie da się lubić osób nie mających szacunku ani do swoich rodziców, ani do tych, którzy maja mniej pieniędzy, ani nawet do samego siebie. Bo nie wiem jak Wy ale ja widzę różnicę między samouwielbieniem a szacunkiem do siebie. I jeszcze to : „…największy koszmar przeżyłam kiedy śniło mi się, że jestem biedna …… a było to tuż po tym jak wyśmiewałam się z takiej ubogiej dziewczyny…” Boże!!! Ty widzisz i nie grzmisz!!! Za cholerę nie mogłoby mnie być po drugiej stronie mikrofonu podczas takiego wywiadu.  Nie ręczę za siebie! Nie byłoby szczere gdybym powiedziała, że pieniądze nic w życiu nie znaczą. Znaczą- i to bardzo wiele. Bez nich po prostu nie da się normalnie funkcjonować. Ale to, że się je posiada „w nadmiarze” nie powinno czynić z człowieka kretyna i w żaden sposób nie upoważnia do wykpiwania biedy. Wprost przeciwnie. Kiedy masz pieniądze staraj się zrobić cokolwiek, byś mógł (lub mogła) powiedzieć kiedyś, że komuś pomogłeś (-aś) …w czymkolwiek. To procentuje. Jeśli biega się do Kościoła co niedzielę ( czasem być może tylko po to żeby pokazać nowe wdzianko, albo zaprezentować całą swoją rodzinę wysiadającą z luksusowego auta), a przechodzi się obojętnie obok żebraka na ulicy, to nie można chyba liczyć na to, że notowania takiego człowieka „tam na górze” rosną.
Wiele paradoksów jest na tym świecie. Czasem będę do nich nawiązywać. Ostatecznie życie nauczyło mnie jednego- człowiek człowiekowi wilkiem a nie podporą jest… Być może zbyt wiele rozczarowań…
ELDO w swojej piosence trafnie ujął pewien problem…
To boli kiedyś blisko, teraz sobie obcy ludzie
 i trudno tak musiało być, nie mam złudzeń,
nie mam pretensji, nie czuję nienawiści,
wszystkiego najlepszego, obcy jest mi smak zawiści,
mszczą się słabi, nawiedzeni chcą Cie zbawić,
czasami duma nie pozwala spraw naprawić,
cóż czasem granice ktoś przekracza,
a w życiu … nie ma powrotów, czas przecież nigdy nie zawraca.

……a może po prostu trzeźwość umysłu sprowadza mnie do takiej puenty? Naiwność mam już chyba za sobą… Wyznaję cztery rodzaje uczuć – miłość, empatia, sympatia i niechęć. Empatia ułatwia mi zrozumienie. Słowo przyjaźń ciężko przechodzi mi przez gardło. Trochę szkoda.....Ale to chyba dobre rozwiązanie  …Do tego tematu jeszcze wrócę….

poniedziałek, 21 lutego 2011

Femina kontra Homo

Mężczyzna bez kobiety jest jak kogut bez swojego kurnika. Słówko „swojego” dodałam celowo bo przecież sporo na świecie kogutów gustujących w cudzych kurnikach. „Upierzenie daje im poczucie bycia wolnym ptakiem”. No więc po co kogutowi kura? Molier wyjaśnił to idealnie w jednym zdaniu :„Bez kobiet dwa okresy życia byłyby bez opieki, a środkowy-bez rozkoszy”J Prawda, że mądry był z niego człowiek? Nie chciałabym żeby to co napiszę zabrzmiało jak feministyczny apel typu „kobiety wszystkich krajów łączcie się”. Ale może by tak powoli zacząć zmieniać stereotypy? Zmuszajmy więc swoich mężczyzn do opieki nad nami . Nie wijmy motylich kokonów wokół naszych Panów bo czasem wyhodujemy ćmę … barową ….


Przecież Oni już mieli opiekunki- w swoich matkach. Teraz czas na zmianę ról. My będziemy czuć się bezpieczne a Oni potrzebni. Banalne prawda? A My potrafimy się odwdzięczać. Całe nasze życie to jedna wielka wdzięczność. I co najważniejsze- robimy to dla własnej przyjemności a nie z poczucia obowiązku ( a to szczegół, który niewątpliwie odróżnia feminę od homoJ). Jesteśmy wdzięczne za przyniesioną wypłatę, za przybity gwóźdź, za umyte naczynia, wyniesione śmieci, zrobione z własnej woli zakupy a już na pewno za ugotowany z własnej woli obiad. Kochamy Ich za to prawda? Doceniamy! A Oni? Za co Oni nas kochają? Za co i kiedy doceniają?...Jak często mają ochotę być motylem a jak często ćmą?


Aut amat, aut odit mulier, nil est tertium - Kobieta albo kocha albo nienawidzi, trzeciego nie ma.


piątek, 18 lutego 2011

Dlaczego tak trudno sprostać dezyderacie Max'a Ehrmanna?

Dezyderata ta to jeden z głębszych tekstów jakie czytałam. Komentarze do jego treści będę sukcesywnie aktualizować....jak mnie ochota najdzie jakaś....albo przemyślenia:)
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Ktoś kiedyś powiedział, że można nagiąć świat do swoich wyobrażeń. Kiedy przeczytałam te słowa, pierwsza puenta jaka przyszła mi na myśl, to porównanie tego naginania świata do walki z wiatrakami. Niby proste, a jakie trudne do wykonania. Dlaczego? Może dlatego, że czasem my sami jesteśmy przyczyną tego hałasu ? A może dlatego, że świat ( a może raczej wypadałoby to zawężyć do Ziemi:)) zamieszkują ludzie będący uosobieniem wewnętrznych sprzeczności ? Bo przecież w każdym z nas obok przejawów dobra można znaleźć czyste zło. Ja osobiście często nie jestem na dobrej stopie z samą sobą - nie potrafię więc tym bardziej być na dobrej stopie ze wszystkimi (przynajmniej bez tego wyrzekania się własnych przekonań).Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha. Fakt. Szczerość jest istotna. Tylko nie zawsze popłaca. Czasem lepiej coś przemilczeć, żeby z małej iskierki nie było pożaru. Głośnych i napastliwych można unikać. To my sami decydujemy z kim i dlaczego chcemy mieć do czynienia. W końcu jesteśmy homo-sapiens:)
Porównując się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie. To akurat nie jest trudne do wykonania. Wystarczy chcieć. Każdy z nas ma swoją karmę w życiu, swoje radości i smutki, małe i większe sukcesy.Trzeba tylko umieć je docenić a napewno życie będzie łatwiejsze.
Niech twoje osiągnięcia, zarówno jak i plany, będą dla ciebie źródłem radości. Wykonuj swą pracę z sercem, jakkolwiek byłaby skromna; ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu. Dzisiaj praca "zdobi człowieka". Kiedy ją tracisz, zazwyczaj tracisz coś jeszcze - np. "przyjaciół". Bo kiedy tracisz pracę- tracisz pieniądze....a tracąc pieniądze-tracisz możliwości...i często stajesz się mało atrakcyjnym obiektem. Tak to już jest w życiu. Ale czy tylko pracę posiadamy w zmiennych kolejach losu? Raczej odwrotnie...nasz los się zmienia, kiedy ją tracimy. I obyśmy mieli przy sobie kogoś, kto wtedy poda rękę....jakkolwiek...
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty. Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia, ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Nie ma nic gorszego niż nuda. Wydawac by się mogło, że nadmiar czasu powinien czynić człowieka kreatywnym i mobilizować do ruszenia nieco swojej wyobraźni w odmiennym niż ten, który zazwyczaj obieramy kierunku. Sama wokół siebie i na sobie samej niejednokrotnie obserwuję, że znużenie i niemoc jaka się w nas rodzi, potrafią czynić spustoszenie w naszych głowach, doprowadzając niejednokrotnie do  zachowań, których potem sami się wstydzimy. Człowiek samotny i nie posiadający żadnej alternatywy na nudne i puste dni, często staje się zgorzkniały, niemiły dla otoczenia i niesprawiedliwy w swoich osądach. Szczęściarzami są Ci, którzy potrafią znaleźć sposób na pójście pod prąd.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj. I czy to dla ciebie jest jasne czy nie, wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze. Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek on ci się wydaje. Czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia. Jasne! Wszyscy chyba dążymy do szczęścia....no chyba, że nasze szare komórki toczy jakieś choróbsko. Wszyscy chcemy być pogodni, ale nie zawsze "chcieć znaczy móc". Czasem po prostu człowiekowi brakuje sił żeby walczyć z wszystkimi przeciwnościami losu i dygać spod nóg kłody, które nam ten piękny świat rzuca. Ale trzeba pamiętać o tym, że cokolwiek by się działo nie po naszej myśli, nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać- ale trzeba do tego ogromnej determinacji i ochoty. Samo się nie zrobi. Bóg patrzący na nas z góry niczego za nas nie rozwiąże. Możemy wierzyć ( a nawet powinniśmy), że chce dla nas jak najlepiej, ale to my żyjemy na tym padole łez  i to my musimy brać swoje sprawy w swoje ręce. Im dłużej będziemy czekać aż samo się coś zmieni, im dłużej będziemy oglądać się na innych i liczyć na czyjąś interwencję w naszej sprawie albo na szczęśliwe zrządzenie losu, tym dłużej będziemy tkwić w tym co nas dręczy. Mówi się, że świat należy do ludzi odważnych. Życzę więc i sobie i Wam - ODWAGI!

Słowa, które robią na mnie wrażenie

Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi
Bo nie jesteś sam
Śpij, nocą śnij
Niech zły sen Cię nigdy więcej nie obudzi
Teraz śpij

Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój
Siejąc smutek i zwątpienie
Pamiętaj, że

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...

Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...
 

Jak na wakacje, to autem do Montenegro

Założeniem tego bloga jest m.in. dzielenie się z innymi wrażeniami z wakacji. Postanowiłam zacząć od Czarnogóry, bo chyba właśnie tam jest najpiękniej na Bałkanach.
Latem 2009 roku wybraliśmy się autem w podróż przez Słowację, Węgry, Bośnię i Hercegowinę do Czarnogóry, po której spodziewaliśmy się sporych wrażeń.  Rzeczywistość jednak przerosła jeszcze nasze oczekiwania. Czarnogóra to przepiękny kraj . Na tak małym terytorium mieszczą się wszystkie cuda natury – góry skaliste i porośnięte lasem, Adriatyk, tęczowe rzeki, ogromne jeziora, kolorowe kwiaty i cudowna soczysta zieleń lasów. Spędziliśmy w tym kraju zaledwie 8 dni, plażowaliśmy na niezliczonych kamiennych i żwirowych plażach i zjechaliśmy autem wszystkie te miejsca, o których pisze się w przewodnikach turystycznych po Montenegro.
fot. To My nad kanionem Tary




fot. Kanion Tary
Największe wrażenie zrobił na mnie kanion rzeki Tara, z którego fotki widzicie powyżej. Krystaliczna, zimna woda przybierająca wszystkie kolory tego świata, była cudownym ukojeniem dla zmęczonych stóp, a ogrom gór i śpiew ptaków wprawiał w taki nastrój, z którego nie chciało się wyjść. Mogłabym usiąść na kamieniu, wpatrywać się w szybki nurt Tary, wsłuchiwać w odgłosy otaczającej przyrody i zostać tam na zawsze.
fot. Za tym zboczem już Albania....tam dotarliśmy we dwoje w 2010 r....ale o tym w innym poście:)


fot. Jezioro Szkoderskie w całej swojej krasie


fot.w drodze nad Jezioro Szkoderskie


Kolejnym cudem jaki było nam dane zobaczyć jest Jezioro Szkoderskie – tuż pod granicą z Albanią. Jezioro otoczone jest górami a wokół roztacza się niebywała cisza. Jakby czas stanął w miejscu. Od czasu do czasu słychać dźwięki dzwoneczków uwieszonych na szyjach kozic zbiegających po zboczach gór.
fot. w ramionach Niegosjeva


fot. w drodze do Mauzoleum Niegosjeva


fot. Żablijak




fot. Stary Kotor




fot. Św. Stefan ( wówczas w remoncie, dzisiaj to już pewnie jeden wielki hotel)


Zwiedziliśmy komercyjną Budvę pełną przepychu i bogactwa, luksusowych jachtów w porcie i jej stare miasto o dwóch obliczach – z jednej strony stare kamienne domy z duszą, z drugiej zaś luksusowe butiki i zgiełk drogich restauracji. Postawiliśmy też swoje kroki na murach Starego Kotoru, Starego Baru, dotknęliśmy mającego 2000 lat i jeszcze owocującego drzewa oliwnego (Stara Maslina ), zwiedziliśmy miasto Herceg Novi i ruiny jego starówki, wdrapaliśmy się do mauzoleum Niegosjeva położonym na wysokości ca 1500 mnpm, podziwialiśmy nie skażoną niczym przyrodę Parków Narodowych Durmitor i Lovcen, posłuchaliśmy koncertu żab w miejscu zwanym Żablijakiem. W drodze powrotnej odwiedziliśmy po czterech latach Dubrownik i stanęliśmy na murach zniszczonego w 1993 roku podczas wojny bałkańskiej mostu w mieście Mostar.
Przejechaliśmy 5 tysięcy kilometrów w 12 dni. Byliśmy cholernie zajechani. Ale cała nasza czwórka ( zapomniałam o tym wspomnieć, że było nas czworo:) ) tzn. Ja, Kochanie, Kulka i Hanutka, zapewne w każdej chwili mogłaby się znów spakować  i tam wrócić. Polecam i Wam:)

Skromny czegoś początek

Jest 18 dzień lutego 2011 roku. Wczorajszej nocy podjęłam decyzję - utworzę bloga i zacznę w końcu robić to co najbardziej lubię - pisać. Jeszcze nie wiem ile będę temu poświęcać czasu, i nie do końca wiem jak to będzie wyglądało. Zaczynam, bo zawsze chciałam to zrobić. Widocznie dojrzałam właśnie teraz do tego "przedsięwzięcia":) Troszkę już żyję na tym padole łez. Kto wie- może komuś  na coś się przydadzą moje wywody. Może ktoś dzięki nim uśmiechnie się na chwilę, może ktoś zapłacze, albo zakpi?....Może ktoś skorzysta?....Albo i nie:) Założenie mam tylko jedno - wygadać się....to chyba nie jest zbyt wiele:)