Założeniem tego bloga jest m.in. dzielenie się z innymi wrażeniami z wakacji. Postanowiłam zacząć od Czarnogóry, bo chyba właśnie tam jest najpiękniej na Bałkanach.
Latem 2009 roku wybraliśmy się autem w podróż przez Słowację, Węgry, Bośnię i Hercegowinę do Czarnogóry, po której spodziewaliśmy się sporych wrażeń. Rzeczywistość jednak przerosła jeszcze nasze oczekiwania. Czarnogóra to przepiękny kraj . Na tak małym terytorium mieszczą się wszystkie cuda natury – góry skaliste i porośnięte lasem, Adriatyk, tęczowe rzeki, ogromne jeziora, kolorowe kwiaty i cudowna soczysta zieleń lasów. Spędziliśmy w tym kraju zaledwie 8 dni, plażowaliśmy na niezliczonych kamiennych i żwirowych plażach i zjechaliśmy autem wszystkie te miejsca, o których pisze się w przewodnikach turystycznych po Montenegro.
Największe wrażenie zrobił na mnie kanion rzeki Tara, z którego fotki widzicie powyżej. Krystaliczna, zimna woda przybierająca wszystkie kolory tego świata, była cudownym ukojeniem dla zmęczonych stóp, a ogrom gór i śpiew ptaków wprawiał w taki nastrój, z którego nie chciało się wyjść. Mogłabym usiąść na kamieniu, wpatrywać się w szybki nurt Tary, wsłuchiwać w odgłosy otaczającej przyrody i zostać tam na zawsze.
Kolejnym cudem jaki było nam dane zobaczyć jest Jezioro Szkoderskie – tuż pod granicą z Albanią. Jezioro otoczone jest górami a wokół roztacza się niebywała cisza. Jakby czas stanął w miejscu. Od czasu do czasu słychać dźwięki dzwoneczków uwieszonych na szyjach kozic zbiegających po zboczach gór.
Zwiedziliśmy komercyjną Budvę pełną przepychu i bogactwa, luksusowych jachtów w porcie i jej stare miasto o dwóch obliczach – z jednej strony stare kamienne domy z duszą, z drugiej zaś luksusowe butiki i zgiełk drogich restauracji. Postawiliśmy też swoje kroki na murach Starego Kotoru, Starego Baru, dotknęliśmy mającego 2000 lat i jeszcze owocującego drzewa oliwnego (Stara Maslina ), zwiedziliśmy miasto Herceg Novi i ruiny jego starówki, wdrapaliśmy się do mauzoleum Niegosjeva położonym na wysokości ca 1500 mnpm, podziwialiśmy nie skażoną niczym przyrodę Parków Narodowych Durmitor i Lovcen, posłuchaliśmy koncertu żab w miejscu zwanym Żablijakiem. W drodze powrotnej odwiedziliśmy po czterech latach Dubrownik i stanęliśmy na murach zniszczonego w 1993 roku podczas wojny bałkańskiej mostu w mieście Mostar.
Przejechaliśmy 5 tysięcy kilometrów w 12 dni. Byliśmy cholernie zajechani. Ale cała nasza czwórka ( zapomniałam o tym wspomnieć, że było nas czworo:) ) tzn. Ja, Kochanie, Kulka i Hanutka, zapewne w każdej chwili mogłaby się znów spakować i tam wrócić. Polecam i Wam:)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń