czwartek, 16 sierpnia 2012

Niecodzienna Czarnogóra i szara codzienność

Długo nie pisałam….to z jednej strony spowodowane nadmiarem tematów życiowych w których pogrążał się mój umysł, z drugiej zaś chyba troszeczkę brakiem weny do pisania.
Dużo się ostatnio dzieje w moim życiu. Była sprzedaż mieszkania, jest „koczowanie” u teściowej, budowa domu, wyjazd do Czarnogóry, powrót do pracy…. Wszystko to powoduje, że czasem doba okazuje się być za krótka by pomyśleć o pisaniu….a czasem zwyczajnie głowa opada na poduszeczkę i z popołudniowej pory robi się wieczór a wtedy to już raczej siebie trzeba ogarnąć i na kolejny dzień przygotować aniżeli odpalać komputer i przelewać myśli na klawiaturę.
Moi bliscy kiedy narzekam na brak czasu mówią – „ a co Ty byś poczęła z dwójką czy trójką dzieci na karku?” ….nie wiem…naprawdę nie wiem jak można pogodzić takie wydawać by się mogło zwyczajne życie zawodowo-prywatne z wychowywaniem gromadki dzieci….i żeby to wszystko jeszcze miało ręce i nogi…. Zresztą – może po prostu pozwalam sobie czasem na sen, czy lenistwo dlatego , że wiem iż mogę sobie na to pozwolić. A może po prostu jestem za mało zorganizowana? …. Jakie to ma zresztą znaczenie ? Każdy chyba za czymś całe życie goni i zawsze na coś zabraknie czasu. Gdybym miała zrobić listę rzeczy lub osób zaniedbywanych z mojej strony byłaby nieskończenie długa…

Przed nami ostatnie podrygi lata. Urlop mam już za plecami- pozostały tylko wspomnienia i zdjęcia. Wspomnienia bardziej utrwalone ponieważ po raz kolejny odwiedziłam Czarnogórę. Minęły trzy lata a widzę bardzo dużo zmian w tym kraju. Zdjęcia niby z tych samych miejsc a pokazują zupełnie inne obrazy. Zmienia się natura, zmieniają się miasta, przybywa hoteli, pensjonatów, plaż. Ale oczywiście ciągle jest cudnie i naprawdę w stosunku do tego co ten kraj ma do zaoferowania – naprawdę znośnie cenowo.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy po raz trzeci Dubrownik. Było tak gorąco tego dnia, że pot ciekł nam ciurkiem po plecach. W mieście jest tylu Polaków, że czasem ma się wrażenie jakby zwiedzało się krakowskie Sukiennice a nie  Perłę Adriatyku. Tylko ceny uświadamiają gdzie jesteśmy. Sredniej klasy obiad  – 10-15 EUR/os, piwo czy cola 2,5-3 EUR ….wyjście z rodziną na miasto, obiad i coś do picia, co w tym upale jest raczej nieuniknione to ogromny wydatek- uważam, że przesadzają z tymi cenami na chorwackiej Rivierze . Czarnogóra oferuje równie piękne wrażenia za 30-40 % niższe stawki.
Zatrzymaliśmy się też na nocleg w Parku Narodowym Krka i zmoczyliśmy tyłeczki w tamtejszych wodospadachJ Trafiliśmy na niewyrafinowane miejsce noclegowe ale za to w jakiej wspaniałej domowej i przesympatycznej atmosferze ( coś na styl polskich agrowczasów). Właściciele domu przywitali nas swojskim winkiem i pożegnali przygotowaną własnoręcznie przez panią domu na śniadanie, furą pysznych naleśników z konfiturami…J. Nie byliśmy zapowiedzianymi gośćmi, więc tym bardziej fakt takiej gościny wypada docenić.
W ogóle jakoś mieliśmy wyjątkowe szczęście w tym roku z noclegami – tym bardziej zważywszy na fakt, że tym razem było nas dziewięcioro ( 3 rodziny). Bez problemu i w założonych stawkach znajdowaliśmy noclegi na trasie w obie strony. Zatrzymywaliśmy się w przydrożnych motelach w Bośni i na Węgrzech w stawkach 13-15 eur/os i to ze śniadaniem, a we wspomnianym pensjonacie na terenie Krka w Chorwacji- 11 eur. Nigdzie wcześniej nie robiliśmy rezerwacji. Było troszkę bieganiny na miejscu w Czarnogórze – przyjechaliśmy w środku sezonu- sporo hoteli i prywatnych kwater było już pozajmowanych i trzeba było się sporo nabiegać, żeby znaleźć nocleg dla tylu osób w jednym miejscu, ale po 2-3 godzinach udało się i to w świetnej lokalizacji ( Rezevici między Petrovacem a Budvą) w pobliżu plaży Drobnyj Pijesok – jednej z bardziej kameralnych i urokliwych jakie w tym roku odwiedziliśmy.
Gdyby ktoś się wybierał w tamte strony polecam również plaże PLOČE kawałeczek za Budvą, na północ. Coś innego niż zwykle- plaża, leżaczki i baseny z morską wodą w jednym. Plaża płatna, ale jak chce się poleżakować i dostać zimne piwko z dostawą na leżaczek, albo wypić drinka stojąc w basenie z wodą po kolana to czemu nieJ odrobiny luksusu nigdy nie za wiele.
W następnym poście dodam jakąś fotorelację z tegorocznej eskapady.