środa, 23 lutego 2011

Sobowtór

Kolejny zwyczajny dzień. Od rana myślę o tym moim blogu i formie jaką przybiera. Ktoś mi powiedział dzisiaj, że brzmi górnolotnie i może mieć problem z trafieniem do szerokiego grona odbiorców. Mój Boże! Ja nawet nie wiem czy on w ogóle do kogokolwiek trafi. Nawet nie wiem jeszcze jak się za to zabrać żeby ktokolwiek chciał czytać moje wypociny. Póki co robię to chyba tylko dla siebie- po to żeby spisać gdzieś to co  mi czasem do głowy przychodzi. Może kiedyś sama zrobię z tego pożytek, a może ktoś coś dzięki temu zrozumie?....jak przeczyta…..
Każdy z nas ma w sobie kogoś takiego jak sobowtór… ponoć…. gdzieś to ostatnio przeczytałam. Czasem ten ktoś doradza nam lepiej czasem gorzej…. Czasem jest niczym Anioł czasem jak chochlik na ramieniu. Ja mam na pewno takiego sobowtóra bo cholernie często walczę z czymś co jest we mnie i nie rozumiem swoich poczynań. Już nie wspomnę o niskiej wierze w swoje możliwości. Niewielu jest chyba szczęściarzy, którzy myślą inaczej. Kompleksy? Mam ich całe mnóstwo…. ale zachowam je dla siebieJ Wady? Kto ich nie ma? U mnie jedna potyka się o drugą i czasem doprowadzają niejedną osobę do czerwoności ( a ja zawsze wiem – co najważniejsze – kiedy to ma miejsce). Dlaczego więc mój chochlik doradza mi tak a nie inaczej? I dlaczego nie mam ochoty przyznawać się do winy?
Już wiem po co piszę tego bloga. To przecież jak nic moja autorefleksja. Niby coś komuś chcę wytłumaczyć ale tak naprawdę tłumaczę to sama sobieJ Kurczaki….. mądry Polak po szkodzie….nie łatwiej byłoby czegoś nie robić niż potem czegoś żałować…. i naprawiać błędy?
Może po roku pisania tych „mądrości” ( ten cudzysłów to dla podkreślenia samokrytyki) będę innym, lepszym człowiekiem? Przynajmniej dla innych….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.