czwartek, 7 listopada 2013

Co warto zobaczyć w Czarnogórze?

Na czyjąś prośbę dodaję małe podsumowanko dotyczące Czarnogóry. Taki mikro-przewodnik dla pragnących się tam wybrać :)
Za miejsce pobytu proponuję wybrać dowolną miejscowość od Baru na północ – Czyli między Barem a Budvą Jeśli lubisz życie nocne i komercję wybierz jako miejsce docelowe Budvę.  Jeśli wolisz spokój ale dostęp do wszystkiego co potrzebne- restauracje, markety, poczta, apteka, molo, itp. – wybierz Petrovac  - maja świetnie zaopatrzony market w centrum i targowisko owocowo-warzywne. Plaże, które warto zaliczyć – wszystkieJ ….ale szczególnie polecam te najtrudniej dostępne, kameralne, znalezione na własna rękę. Z plaż większych – PLOČE, TRESNO, JAZ, DROBNYJ PIJESOK, Śv. STEFAN. Ulcinij to typowe miasto. Tamtejsza plaża Copacabana jest jedyną piaszczystą plażą w Czarnogórze. Ma kilkanaście km długości. Piasek ma szare zabarwienie. Woda ma dużo glonów – jest zimniejsza niż w zatokach na północy kraju. Dużo tam Rosjan i Albańczyków. Polecam zaliczyć w jeden dzień, nie polecam na dłużej.
5    Miejsca, które trzeba zobaczyć ( tłustym drukiem zaznaczyłam te szczególne) :
- LOVCEN i Mauzoleum Niegosza
- Park Narodowy Durmitor i Kanion Tary
- Jezioro Szkoderskie  ( na trasie warto kupić wyroby lokalne tj. wino, miód, nalewki )
- Stary Bar
- Stara Budva ( wyjątkowe miejsce – luksusowe sklepiki, jachty, restauracje, wspaniały klimat )
- Św. Stefan ( widok z góry – na sam półwysep nie ma wstępu, chyba że jesteś gościem tamtejszych hoteli)
- Żablijak
- Stary Kotor
- Ostrog


Udanej Zabawy J

środa, 8 maja 2013


Światło w ciemnościach…                    z dedykacją dla Venke

Na białej poduszce, pod pledem,
kończą się smutki.
Tydzień ma całych dni siedem
i siedem nocy zbyt krótkich.

Mary senne, nostalgię kojące,
od nieczułej ważniejsze są jawy.
Gardzę wami, codzienne sprawy,
dni tutejsze, tygodnie, miesiące!

Świat mój własny, bezsilny, bezradny,
sny jedynie ma ku pomocy!
W Labiryncie nić Aryjadny
Świeci po nocy…

W głodzie serca, wśród granic i gromów,
nieistotną żywię się manną.
Pod poduszką mam świat mój i dom mój –
Raj – i chustkę na łzę poranną…

Maria Pawlikowska- Jasnorzewska

czwartek, 25 kwietnia 2013


„Istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne. A czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. Wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli…” Paulo Coelho „Demon i panna Prym”

Jakże uniwersalne są te słowa prawda? No bo jakże różnorodne mają ludzie marzenia. Dla jednych wyzwaniem jest nowa praca, dla innych nowy dom, dla jeszcze innych nowy związek. Kiedy tak rozglądam się wokół i analizuję zachowania ludzi widzę jak bardzo różnimy się od siebie. Zastanawiam się tylko czy ta różnorodność podyktowana jest faktycznie innym myśleniem, innymi priorytetami i innym podejściem do życia, czy może opinie jakie wyrażamy podyktowane są czymś zupełnie innym np. skrytykuję decyzję o budowie domu argumentując to długiem do końca życia  choć sama/sam bym to zrobił/a gdyby mi tylko starczyło odwagi ….albo skrytykuję porzucenie rodziny i postawienie wszystkiego na jedną kartę poprzez wejście w nowy związek bo uważam to za niemoralne i krzywdzące – ale sam/sama jestem ciekawy/ciekawa czy aby moje życie u boku kogoś innego nie byłoby szczęśliwsze….

Życie jest pełne nowych wyzwań. Tylko niewiele jest ludzi, którzy czują się na siłach cokolwiek w swoim życiu zmienić. Jedni mówią, że lepsze jest bezpieczne minimum  niż ryzykowny max. Inni twierdzą, że warto ryzykować, żeby chociaż krótko ale w ogóle poczuć, że się żyje. Ja jakiś czas temu podjęłam decyzję o porzuceniu spokojnego życia- bez długów, z pewną pracą i podróżami na rzecz realizacji marzenia o budowie domu. Dzisiaj mam dom na wsi, dług hipoteczny i znacznie ogranicza to mój budżet na inne cele ale ….JAK JA KOCHAM DO NIEGO WRACAĆ!!! ….. Zamieniłam hulaszczy tryb życia w mieście na wiejską sielankę ….szum samochodów przejeżdżających pod oknami na rechot żab w pobliskim stawie, śpiew ptaków i szum brzózek….. nikt nie narzeka, że jest za głośno kiedy odwiedzają mnie przyjaciele ….nie targam siatek z marketów na czwarte piętro …… Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. I bynajmniej – nie jest to przejaw mojej próżności ….Piszę o tym bo chcę powiedzieć, że czasami warto zaryzykować i walczyć o swoje marzenia ….nawet jeśli tylko przez „chwilę” da nam to poczucie bycia szczęśliwym. Staram się postępować racjonalnie, myśleć o przyszłości i na pewno nie raz ogarnia mnie strach przed utratą tego co sprawia, że czuje się szczęśliwa….. i bynajmniej nie jest to dom- w sensie materialnym, lecz DOM – moje miejsce na ziemi ….i będę o ten kawałek gruntu i kilka cegieł walczyć tak długo jak długo Wszechmogący mi na to pozwoli J

 

czwartek, 16 sierpnia 2012

Niecodzienna Czarnogóra i szara codzienność

Długo nie pisałam….to z jednej strony spowodowane nadmiarem tematów życiowych w których pogrążał się mój umysł, z drugiej zaś chyba troszeczkę brakiem weny do pisania.
Dużo się ostatnio dzieje w moim życiu. Była sprzedaż mieszkania, jest „koczowanie” u teściowej, budowa domu, wyjazd do Czarnogóry, powrót do pracy…. Wszystko to powoduje, że czasem doba okazuje się być za krótka by pomyśleć o pisaniu….a czasem zwyczajnie głowa opada na poduszeczkę i z popołudniowej pory robi się wieczór a wtedy to już raczej siebie trzeba ogarnąć i na kolejny dzień przygotować aniżeli odpalać komputer i przelewać myśli na klawiaturę.
Moi bliscy kiedy narzekam na brak czasu mówią – „ a co Ty byś poczęła z dwójką czy trójką dzieci na karku?” ….nie wiem…naprawdę nie wiem jak można pogodzić takie wydawać by się mogło zwyczajne życie zawodowo-prywatne z wychowywaniem gromadki dzieci….i żeby to wszystko jeszcze miało ręce i nogi…. Zresztą – może po prostu pozwalam sobie czasem na sen, czy lenistwo dlatego , że wiem iż mogę sobie na to pozwolić. A może po prostu jestem za mało zorganizowana? …. Jakie to ma zresztą znaczenie ? Każdy chyba za czymś całe życie goni i zawsze na coś zabraknie czasu. Gdybym miała zrobić listę rzeczy lub osób zaniedbywanych z mojej strony byłaby nieskończenie długa…

Przed nami ostatnie podrygi lata. Urlop mam już za plecami- pozostały tylko wspomnienia i zdjęcia. Wspomnienia bardziej utrwalone ponieważ po raz kolejny odwiedziłam Czarnogórę. Minęły trzy lata a widzę bardzo dużo zmian w tym kraju. Zdjęcia niby z tych samych miejsc a pokazują zupełnie inne obrazy. Zmienia się natura, zmieniają się miasta, przybywa hoteli, pensjonatów, plaż. Ale oczywiście ciągle jest cudnie i naprawdę w stosunku do tego co ten kraj ma do zaoferowania – naprawdę znośnie cenowo.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy po raz trzeci Dubrownik. Było tak gorąco tego dnia, że pot ciekł nam ciurkiem po plecach. W mieście jest tylu Polaków, że czasem ma się wrażenie jakby zwiedzało się krakowskie Sukiennice a nie  Perłę Adriatyku. Tylko ceny uświadamiają gdzie jesteśmy. Sredniej klasy obiad  – 10-15 EUR/os, piwo czy cola 2,5-3 EUR ….wyjście z rodziną na miasto, obiad i coś do picia, co w tym upale jest raczej nieuniknione to ogromny wydatek- uważam, że przesadzają z tymi cenami na chorwackiej Rivierze . Czarnogóra oferuje równie piękne wrażenia za 30-40 % niższe stawki.
Zatrzymaliśmy się też na nocleg w Parku Narodowym Krka i zmoczyliśmy tyłeczki w tamtejszych wodospadachJ Trafiliśmy na niewyrafinowane miejsce noclegowe ale za to w jakiej wspaniałej domowej i przesympatycznej atmosferze ( coś na styl polskich agrowczasów). Właściciele domu przywitali nas swojskim winkiem i pożegnali przygotowaną własnoręcznie przez panią domu na śniadanie, furą pysznych naleśników z konfiturami…J. Nie byliśmy zapowiedzianymi gośćmi, więc tym bardziej fakt takiej gościny wypada docenić.
W ogóle jakoś mieliśmy wyjątkowe szczęście w tym roku z noclegami – tym bardziej zważywszy na fakt, że tym razem było nas dziewięcioro ( 3 rodziny). Bez problemu i w założonych stawkach znajdowaliśmy noclegi na trasie w obie strony. Zatrzymywaliśmy się w przydrożnych motelach w Bośni i na Węgrzech w stawkach 13-15 eur/os i to ze śniadaniem, a we wspomnianym pensjonacie na terenie Krka w Chorwacji- 11 eur. Nigdzie wcześniej nie robiliśmy rezerwacji. Było troszkę bieganiny na miejscu w Czarnogórze – przyjechaliśmy w środku sezonu- sporo hoteli i prywatnych kwater było już pozajmowanych i trzeba było się sporo nabiegać, żeby znaleźć nocleg dla tylu osób w jednym miejscu, ale po 2-3 godzinach udało się i to w świetnej lokalizacji ( Rezevici między Petrovacem a Budvą) w pobliżu plaży Drobnyj Pijesok – jednej z bardziej kameralnych i urokliwych jakie w tym roku odwiedziliśmy.
Gdyby ktoś się wybierał w tamte strony polecam również plaże PLOČE kawałeczek za Budvą, na północ. Coś innego niż zwykle- plaża, leżaczki i baseny z morską wodą w jednym. Plaża płatna, ale jak chce się poleżakować i dostać zimne piwko z dostawą na leżaczek, albo wypić drinka stojąc w basenie z wodą po kolana to czemu nieJ odrobiny luksusu nigdy nie za wiele.
W następnym poście dodam jakąś fotorelację z tegorocznej eskapady.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Myśli uduszone

Tak na gorąco … z ostatniej chwili… z ostatniej wymiany słów  między mną a drugą osobą …..Mam ponoć jedną wielką wadę… za dużo się rozwodzę ….w mowie …..w piśmie to ponoć (przynajmniej w przypadku zawodowej korespondencji) czasem zaleta, jeśli tylko słowotokiem swym i szeroką argumentacją można przekonać odbiorcę albo dostawcę …. Ale wracając do mowy – podobno to co można ując w jednym krótkim zdaniu ja potrafię rozwinąć do 100 słów – co wprawia w irytację J…. Jeśli ktoś spytałby mnie „dlaczego?” odpowiedziałabym , że moim zdaniem lepiej powiedzieć więcej niż za mało- w ten sposób łatwiej jest przekazać to co się chce i łatwiej uniknąć nieporozumień, albo co gorsze bezsensownych domysłów typu „ co ktoś miał na myśli” albo „ co ktoś chciał przez to powiedzieć”….
Pomyślałam , że zajrzę do skarbnicy wiedzy jaką jest Internet i zobaczę co inni na ten temat myślą. Znalazłam kilka fajnych cytatów dotyczących znaczenia mowy….  Jeden cytat szczególnie mi się spodobał

Emil CioranZły demiurg (Myśli uduszone)
Mowa i milczenie. Czujemy się bezpieczniejsi z szaleńcem, który mówi, niż z takim, który nie potrafi otworzyć ust.
Znam ludzi, którzy z jednej strony narzekają na tych, z którymi się nie da pogadać – bo zwyczajnie potrafią przemilczeć cały dzień, z drugiej zaś narzekają kiedy ktoś ma coś do powiedzenia i potrafi gadać godzinami. Pozostaje zadać sobie pytanie – czy to monolog jest irytujący- czy może fakt, że nie potrafimy się wtrącić i zamienić monologu w interesującą rozmowę? A może osoba, która zaczyna mówić wręcz czeka na to by ktoś jej przerwał… bo czyż takie przerwanie czasem nie jest dowodem na to, że ktoś nas słucha?
Tak naprawdę to chyba w niczym nie ma złotego środka. Czasem fajnie jest poprzebywać z osobą, której „jadaczka się nie zamyka” ….  czasem fajnie jest móc przy kimś zwyczajnie pomilczeć… Wszystko zależy od sytuacji, okoliczności, relacji między ludźmi. Tak naprawdę to cały świat jest jedną wielką mową i chyba najważniejsze w tym wszystkim jest to by umieć słuchać ….tym bardziej jeśli samemu ma się niewiele do powiedzenia.
Idąc w ślad słów Pitagorasa  - „ kto mówi-sieje, a kto słucha- zbiera” J
Lu będzie mówić, bo „myśli uduszone” to jak zbędny balast 

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Polski paradoks emerytalny

Ostatnio oglądałam debatę na temat systemu emerytalnego w Polsce. Nie będę się rozwodzić na temat poziomu polemiki bo musiałabym napisać elaborat będący stekiem przekleństw, irytacji i niezrozumienia…
Pochodzę ze zwykłej robotniczej rodziny. Pracował tylko mój tata, a nas było czworo, więc w domu się raczej nie przelewało.  Nie pamiętam jednak, żeby brakowało mi czegokolwiek kiedy byłam dzieckiem. Kiedy brakowało pieniędzy na zakupy w sklepach, mama szyła nam ciuchy na maszynie, albo dziergała swetry na drutach. Ale kiedy na półkach pojawiły się srebrne sofixy, w których się zakochałam, albo niebieściutkie piramidy o wdzięcznej nazwie „malwiny” z soczystymi czerwonymi ustami wyhaftowanymi na tylnej kieszonce, znalazły się pieniążki na to żebym je dostała. Rodzice jakoś chyba wiązali koniec z końcem.  Tata przeszedł na emeryturę w wieku 49 lat!- a właściwie został zmuszony do przejścia na tzw. świadczenia przedemerytalne, bo trzeba było ustąpić miejsca młodszym. Dziś ma 62 lata i jest już pełnoprawnym emerytem, z pełnym świadczeniem w wysokości dobrej współczesnej pensji.
Kiedy miałam dwadzieścia lat zaczęłam swoje życie zawodowe. Rodziców nie było stać na to żebym mogła studiować. Trzeba było poszukać pracy już po liceum i zacząć zarabiać na własne utrzymanie. Rok wcześniej zrobiła to samo moja siostra.  Dzisiaj mam 39 lat  za sobą  świadome studia wyższe i ponad 18 lat udokumentowanej pracy. Mój tata będąc w moim wieku został ojcem czwartego dziecka, a 10 lat później zakończył swoje życie zawodowe. Ja mam w perspektywie jeszcze 27 lat pracy i zastanawiam się jakim cudem mam się utrzymać na rynku pracy jeszcze taki szmat czasu…. Dzisiaj zarabiam tyle, że stać mnie na godne życie ale już dzisiaj wiem, że 30% mojego wynagrodzenia nie pracuje na moją przyszłość… właściwie to nawet nie wiem na czyją ….
Przez całe życie pracujemy z niedowierzaniem, że dożyjemy emerytury- a nawet jeśli dożyjemy to perspektywa rosnących cen nieadekwatnie do wzrostu wynagrodzeń pozwala nam na wypracowanie emerytur, z których ledwo utrzymamy nasz dach nad głową. Nie wiem co mówią statystyki ale wiem co mówi życie – szanse na utrzymanie się na rynku pracy są praktycznie żadne, a szanse dożycia wieku 67 lat przez nasze pokolenie – równie nikłe zważywszy na poziom naszej służby zdrowia. Bez pieniędzy nie będziemy się leczyć, a bez leczenia nie dożyjemy takiego wieku. I byłoby łatwiej się z tym pogodzić gdybyśmy chociaż żyli ze świadomością, że to co oddajemy ZUS-owi przez całe nasze zawodowe życie będzie przynajmniej mogło zostać odziedziczone przez naszych spadkobierców… Mam 40- lat a kompletnie nie rozumiem mechanizmu naszego systemu ubezpieczeń. I nie rozumiem jak to możliwe by Państwo rozwijające się w takim tempie nie potrafiło zapewnić godziwego życia swojemu społeczeństwu.
Bóg mi świadkiem – kiedy będą następne wybory nie będę wiedziała, na którą opcję oddać swój głos. Nie dokonam wyboru zgodnie z przekonaniem. Wybiorę lepsze zło. W moich oczach Sejm to scena teatru, na której odbywa się nieustanna tragikomedia. Kiedyś robiły na mnie wrażenie zdolności oratorskie uczestników sceny politycznej… dzisiaj między pięknie wypowiadanymi słowami i konsekwencją widzę stek bzdur i kłamstw….
Ktoś powiedział „ dlaczego tak nam się spieszy na emeryturę? …przecież to praca czyni człowieka wartościowym …to praca sprawia, że czujemy się młodsi, potrzebni, ciągle produktywni …ona umila życie, nie uprzykrza ….” Pięknie powiedziane prawda? Ale niech ten kto to mówi da jeszcze gwarancję zatrudnienia 60-latkowi…ba niech da nawet gwarancję dla 50-latka ….. a może wszyscy powinniśmy pchać się do polityki ?….w tej branży ludzie najwyraźniej czują się bezpieczni ….

piątek, 9 marca 2012

Dzień Kobiet

To był miły dzień z kwiecistym bilansem w wazonach…. ale i nie tylko …
Wczorajszy dzień obnażył też nieco słabość wielu mężczyzn w Polsce. Dlaczego słabość? Ponieważ uważam, że tłumaczenie nie składania życzeń i nie kupowania kwiatka z okazji Dnia Kobiet faktem, iż jest to postkomunistyczne święto świadczy o słabości tych, którzy w ten sposób wymigują się od takich gestów. Tak sobie myślę…  skoro 8 marca jest wymysłem komunizmu, przeszłością , która w mniemaniu co niektórych znanych mi mężczyzn powinna przejść do lamusa, dlaczego  z taką ochotą obchodzą święto 1 maja? – jakby nie patrzeć tego samego KOMUNISTYCZNEGO pochodzenia….. Dlaczego tego dnia nie idą do pracy? Jakimi kryteriami posługują się w akceptacji  dnia 1 maja i braku akceptacji  dla 8 marca? …
Nie lubię sarkazmu w wypowiadanych tego dnia życzeniach… pewnie żadna z nas tego nie lubi … Nie lubię nawiązań typu” chcesz goździka, czy rajstopy?” … Kocham dostawać róże albo miłe słowo …… I nie jest to objawem mojej próżności …  Każdego dnia powinnyśmy mieć takie święto i przynajmniej raz w tygodniu dostawać kwiatka …
Nikt nie potrafi kłamać, nikt nie potrafi niczego ukryć, jeśli patrzy komuś prosto w oczy. A każda kobieta posiadająca choć odrobinę wrażliwości potrafi czytać z oczu zakochanego mężczyzny. Nawet jeśli przejawy tej miłości bywają czasem absurdalne.
— Paulo Coelho  Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam